Rycerz Marek i wielka wyprawa
W pewnym królestwie, wśród zielonych wzgórz i błękitnych rzek, mieszkał odważny rycerz o imieniu Marek. Jego zbroja lśniła w słońcu, a na piersi miał herb swojego królestwa – złotego lwa. Marek był znany w całym królestwie nie tylko z powodu swojej odwagi, ale także z wielkiego serca.
<p pewnie jednego dnia, podczas spaceru po lesie, Marek usłyszał dziwny dźwięk. Skręcił w stronę dźwięku i zobaczył małego smoka, który płakał.
„Dlaczego płaczesz, mały smoku?” – zapytał Marek, kucając obok niego.
„Zgubiłem moją mamusię!” – odpowiedział smok, ocierając łezki swoimi małymi łapkami. „Nie wiem, jak ją znaleźć!”
Marek poczuł, jak jego serce się zmiękczyło. „Nie martw się, pomogę ci ją znaleźć!” – powiedział rycerz z uśmiechem. „Jak się nazywasz?”
„Nazywam się Smokuś!” – odpowiedział smok, a jego oczy błyszczały nadzieją.
„Dobrze, Smokuś! Gdzie ostatnio widziałeś swoją mamę?”
„Ostatni raz widziałem ją w Dolinie Tęczy, ale to bardzo daleko stąd!” – zmartwił się Smokuś.
Marek zrozumiał, że to będzie długa i trudna podróż, ale był zdecydowany pomóc swojemu nowemu przyjacielowi. „Nie martw się, Smokuś. Wyruszamy w drogę! Razem na pewno damy radę!” – powiedział rycerz.
Wzięli ze sobą trochę jedzenia i wody, a następnie ruszyli w stronę Doliny Tęczy. Po drodze Marek opowiadał Smokusiowi o różnych miejscach, które odwiedzał jako rycerz. „Czy wiesz, że w Krainie Gór mieszka największy na świecie troll?” – mówił Marek, a Smokuś słuchał z zachwytem.
„A czy spotkałeś go?” – zapytał smok z ciekawością.
„Tak, raz miałem z nim walkę, ale okazał się być bardzo miły. Po prostu chciał się przytulić!” – odpowiedział Marek, śmiejąc się.
W miarę jak szli, natknęli się na rzekę. Woda była zimna i krystalicznie czysta. „Zatrzymajmy się na chwilę, aby się napić!” – zaproponował Marek. Smokuś z radością zgodził się.
Po odpoczynku ruszyli dalej, a wkrótce dotarli do gęstego lasu. W lesie panowała tajemnicza atmosfera, a drzewa były wysokie jak wieże. „Musimy być ostrożni, Smokuś, bo w lesie mogą czaić się różne niespodzianki!” – powiedział Marek, a smok skinął głową.
Nagle usłyszeli szelest w krzakach. Marek zbliżył się, a z zarośli wyskoczył mały, wesoły królik. „Cześć! Czego szukacie w moim lesie?” – zapytał królik, przeskakując z radości.
„Szukamy mamy Smokusia!” – odpowiedział Marek. „Czy widziałeś ją?”
„Nie, ale mogę wam pomóc! Znam wszystkie ścieżki w tym lesie!” – zaproponował królik.
„To wspaniale!” – ucieszył się Marek. „Jak się nazywasz?”
„Jestem Królik Zbychu! Chodźcie ze mną!” – królik zaprowadził ich przez las, wskazując różne ciekawe miejsca.
Po chwili dotarli do polany, gdzie rosły piękne kwiaty. „Patrzcie! Tutaj są piękne kwiaty! Może wasza mama je zbiera?” – zapytał Zbychu.
„Nie, ona nie zbiera kwiatów, ale może jest gdzieś w pobliżu!” – odpowiedział Smokuś, rozglądając się z nadzieją.
Marek postanowił, że będą szukać dalej. „Dzięki, Zbychu! Może znasz inne miejsca, gdzie możemy jej szukać?” – zapytał.
„Oczywiście! Możemy udać się do Wzgórza Echo!” – zaproponował królik.
Wkrótce dotarli na Wzgórze Echo. Marek zawołał: „Mamo Smokusia! Gdzie jesteś?” A echo odpowiedziało: „Gdzie jesteś?”
Smokuś zawołał: „Mamo! Mamo!” I nagle usłyszeli odpowiedź.
„Smokuś! Gdzie jesteś?” – wołała mama smoka!
Smokuś z radością zawołał: „Mamo! Tu jestem!” I pobiegł w kierunku dźwięku. Marek i Zbychu podążyli za nim.
Wkrótce dotarli do pięknej polany, gdzie mama smoka czekała z niepokojem. „Smokuś! Tak się bałam, że się zgubiłeś!” – powiedziała mama, obejmując swojego synka.
Marek uśmiechnął się, widząc ich radość. „Cieszę się, że się znaleźliście!” – powiedział.
„Dziękuję, rycerzu Marku! Jesteś bohaterem!” – powiedziała mama smoka.
„Nie ma za co! Pomoc innym to największa przygoda!”
Po chwili wszyscy razem wrócili do domu, a Marek wiedział, że jego serce jest pełne radości. Pomoc przyjacielowi była najważniejsza, a wkrótce znów wyruszył w poszukiwaniu przygód, wiedząc, że zawsze może liczyć na przyjaciół.
Pozostaw recenzję